Cały świat, także media w Polsce, unikające podawania jakichkolwiek wiadomości, obiegła wieść, informująca o tragedii podczas “Festiwalu różnorodności” w niemieckim Solingen. Podczas obchodów 650 lecia istnienia miasta “nożownik zaatakował uczestników festiwalu, zabijając trzy osoby, a osiem odsyłając z zagrażającymi życiu obrażeniami do szpitala.” Sprawcy udało się zbiec i oczywiście nigdzie nie podano, kto jest sprawcą tej bestialskiej zbrodni. Dopiero, kiedy ujęto mordercę i nie można już było dłużej ukrywać faktów, ujawniono, że zabójca był Syryjczykiem, który przed rokiem został wydalony z Niemiec. Ponieważ ukrywał się przez pół roku, po ujawnieniu “dano mu kolejną szansę” i zezwolona na pobyt w Niemczech. Deportacja ta ma swoją, bliską farsy, historię. Syryjczyk nie miał być bowiem deportowany do Syrii, ale do Bułgarii, ponieważ tam przekroczył granicę Unii Europejskiej. To kolejny sygnał dla krajów europejskich, także dla Polski, że w ramach “relokacji” migrantów, mogą być przekazywani niebezpieczni przestępcy, z którymi Niemcy i inni “liderzy” UE nie mogą sobie poradzić. Zbrodnia z Solingen jest koszmarną tragikomedią: podczas festiwalu różnorodności, mającego przygarniać do europejskiego serca wszystkich przybyszów – legalnych i nielegalnych – “wzbogacający kulturowo” kilkusetletnie miasto “uchodźca” wykrzykując, że Allah jest wielki” podrzynał gardła bezbronnym mieszkańcom. Działo się to w mieście, słynnym z produkcji noży.
Niemcy, jak zwykle znaleźli absurdalne rozwiązanie problemu, podejmując kroki, które mają zapobiec podobnym tragediom w przyszłości: zakazano sprzedaży noży podczas podobnych, odbywających się wszędzie festynów i wezwano do solidarnego “trzymania się razem”, by zapobiec szerzeniu się nienawiści. Opętani polityczną poprawnością mieszkańcy, politycy i media martwią się także, że tragedia może przyczynić się do wzrostu popularności “skrajnie prawicowych partii”.
