W Chinach praktycznie nie istnieje program donacji ludzkich organów, także z powodu przekonania Chińczyków, że ciało powinno pozostać nienaruszone, także po śmierci. Władze chińskie utrzymują, że organy do transplantacji pochodzą z egzekucji więźniów kryminalnych, ale Amnesty International ocenia, że liczba takich egzekucji nie przekracza 1700 osób rocznie. Według Ethana Gutmanna, autora książki “The Slaughter” i ostatnio opublikowanego drugiego tomu “Rzeźnia – aktualizacja” chiński przemysł transplantacji dokonuje rocznie od sześćdziesięciu do stu tysięcy przeszczepów rocznie. Gutmann, pisząc swój wstrząsający dokument, sądził, że jego opracowanie ma charakter historyczny. Dzisiaj jest przekonany, że proceder pobierania organów z żywych ofiar jest sprawnie działającą machiną współczesnego ludobójstwa i zbrodnią przeciwko ludzkości. “Dawcami” organów są przede wszystkim wyznawcy Falun Gong, Tybetańczycy i lokalni chrześcijanie. Rząd chiński prowadzi nawet rejestrację grup krwi i materiału genetycznego tej prześladowanej części ludności. Badania robione są nie tylko w więzieniach i obozach pracy, ale także, przy asyście policji, w prywatnych domach, przeznaczonych do eliminacji grup. Zebrane informacje trafiają do centralnego banku danych. Według Davida Matasa, kanadyjskiego prawnika i polityka, w latach 2000-2005 w Chinach dokonano ponad czterdzieści tysięcy transplantacji, o niewiadomym źródle pochodzenia organów. Dzisiaj, co ustalił Ethan Gutmann, te liczby są znacznie wyższe. Obozy pracy są wizytowane przez lekarzy, badających więźniów pod względem wydolności wątroby, nerek i serca. Lekarze stali się częścią przemysłu, gdzie w sanktuarium ludzkiego życia rozłożono kram, z częściami, oznaczonymi metkami cen: nerka: $62 000, wątroba $ 98 000 – 130 000, płuco $150 000 – 170 000, serce $130 000 – 160 000. Przyjmuje się, że barbarzyńskie praktyki mordowania ludzi dla “części zamiennych” rozpoczęły się w 1978 roku. kiedy to dokonano egzekucji “kontrrewolucjonistki” Zhong Haiyuan. Pluton egzekucyjny strzelał w prawą część pleców skazanej, tak by przeżyła i jej nerki mogły zostać wyjęte z żyjącego jeszcze ciała, a jedna z nich przeszczepiona synowi jednego z partyjnych komunistycznych dygnitarzy. We współczesnych Chinach transplantacji dokonuje się w ponad siedmiuset szpitalach, także w pełni kontrolowanych przez rząd szpitalach wojskowych. Co najbardziej przerażające, przyjeżdżającym z całego świata pacjentom gwarantuje się, że przeszczep będzie pochodził z żyjącego człowieka(!) Tylko Hiszpania, Izrael i Tajwan oficjalnie zakazują “transplantacyjnej turystyki”.
Śmiertelne żniwa organów w Chinach nie są już dzisiaj tajemnicą. Wiedzą o nich politycy, wiedzą rządy państw, prowadzących z komunistycznym reżimem w Chinach interesy. Nawet politycznie poprawne media, takie jak New York Times, CNN, czy kanadyjski Globe and Mail, zazwyczaj unikające kontrowersyjnych tematów, zaczęły publikować artykuły o przemyśle zbrodni, dokonywanych, by uzyskać ludzkie części zamienne. Muszą także o tym wiedzieć śmiertelnie chorzy, którzy decydują się ratować swoje życie, dzięki transplantacji w Chinach. Czas oczekiwania na operację w Stanach Zjednoczonych, gdzie system donacji organów jest bardzo zaawansowany, trwa od dwóch do czterech lat. W Chinach płacący gotówką klienci czekają najwyżej dwa tygodnie.
Nasza cywilizacja, zagrożona najazdem barbarzyńców, znalazła się w ślepym zaułku, ignorując najbardziej podstawowe moralne i etyczne kwestie, koncentrując się na napędzanej polityczną poprawnością unifikacją wartości i kultur. Większość dziennikarzy zajmuje się jedynie pilnowaniem dobrze płatnych posad i schlebianiem mocodawcom. Rządy i politycy, koncentrują się na utrzymaniu status quo i stwarzaniu iluzji demokracji, wolności i działania dla dobra społeczeństw i państw. Nie atakuje się prawdziwego zła, tylko wyszukuje fikcyjne problemy, które mają skupić uwagę biernych połykaczy ‘newsów”. O niewygodnych zbrodniach nie mówi się podczas negocjacji wielomiliardowych kontraktów. Dawcy organów w Chinach, prześladowani na całym świecie chrześcijanie umierają samotnie, w ciszy i bez protestów możnych tego świata.
Głosy w obronie współczesnych męczenników są nadal głosami na puszczy, uspokajającymi być może sumienie sprawiedliwych, ale nie przynoszącymi żadnej skutecznej interwencji.
.
Aleksander Rybczyński
.
Wcześniejszy artykuł na ten temat:
https://www.polskacanada.com/kto-kupi-watrobe-prometeusza/
.